Ale nam powiało dziś w nocy, ho ho! Choć i tak w tym roku listopad jest dla nas łaskawy; oszczędził nam mżawek i przeszywającego ziąbu..Chmury wiszą na całkiem przyjemnej wysokości, odsłaniając zadowalająco często słońce..I gdyby nie te ciemności egipskie wczesnym popołudniem, to nawet nie byłoby tak źle!
Spacer w szeleście suchych, pachnących ziemią liści, wirujących delikatnie z każdym podmuchem wiatru, zdecydowanie dostarcza mi wyłącznie pozytywnych wrażeń...
Cóż zatem począć, aby ujarzmić po swojemu te listopadowe ciemności? Oczywiście otoczyć się światłem.. ciepłym, delikatnym, migoczącym gdzie oko nie spojrzy...
Mam kilka takich swoich "form", przedmiotów , którym nie umiem się jeszcze oprzeć, gdy widzę je w sklepach..Jedną z nich są oryginalne lampiony, świeczniki, latarenki..Okres przedświąteczny jest wówczas totalnym sprawdzianem mojej silnej woli :) No bo w końcu ileż można ??!!
Tym razem poległam ;)
Ale za to przegrana na "polu sklepowym" okazała się wygraną z walce z listopadowym zmierzchem.
I tak oto każdym wczesnym popołudniem wpatruję się w te małe , urokliwe okienka - serwując sobie codzienną dawkę relaksu ...
...
...jedna zapałka i od razu robi się cieplej na sercu...
A wracając do tytułu dzisiejszego posta :
Znam już siebie od dobrych kilkunastu ;)) lat i wiem, że jak już coś zaczyna mi po głowie "spacerować" to pewne jest , że " dojdzie do celu". Mówiąc jasno: gdy rodzi mi się pomysł na jakąś zmianę w domu - wiadomo, że " nie miną dwa pacierze" :) a pomysł stanie się rzeczywistością.
Co większe metamorfozy, wolę zapowiedzieć mężowi , aby szok był nieco mniejszy.
Tym razem pokusiłam się na kominek. I choć za tą naturalną cegłą biegaliśmy trochę, jej czas się skończył.
Wiem, że miała swój urok, ale kusiło mnie tak bardzo , że nie mogłam się powstrzymać..choć kilka dni trzymałam się jak mogłam :) Z efektu jestem na szczęście zadowolona. Już nie mogę się doczekać, aż postawię małą, żywą choinkę przy tym "nowym", pobielonym kominku..
Ten widok to już przeszłość :
Chciałam Wam jeszcze mocno podziękować za te wszystkie trzymane kciukasy!
I spieszę z depeszą, że już można je puścić!
Od dwóch tygodni nasz dom rozświetla jeszcze jedno światełko, najjaśniejsze, najcieplejsze i najukochańsze:
-Weroniczka-
Miłego, rozświetlonego wieczoru, Kochane!