czwartek, 19 lipca 2012

Małe metamorfozy : skrzynia



 Gdzieś pomiędzy pracą, codziennymi obowiązkami, opieką nad dwójką maluszków staram się znaleźć choć chwilę dla siebie..W tym czasie zgłębiam swoje stare pasje i odkrywam radość z nowych...

Dziś chciałam Wam pokazać kolejną metamorfozę.
Jeśli macie na ogrodzie lub balkonie jakąś wysłużoną skrzynię, donicę lub pojemnik, a chciałybyście cieszyć oko czymś bardziej gustownym i "nowym" bez wydawania kolejnych pieniędzy, mam dla was propozycję. Moja skrzynia wyglądała nad wyraz smutno i nudno. Nadałam jej nowego ducha, oczywiście ducha o imieniu Shabby ;)

przed:

po:





W tym roku po raz pierwszy do kompozycji kwiatowych włączyłam werbenę. Nawet nie spodziewałam się, że okaże się taką wdzięczną roślinką!

  Wracając do skrzyń, metamorfozie zostały poddane wszystkie 4, stojące na moim tarasie..Aby jednak nie przedobrzyć, napisami ozdobiłam tylko dwie z nich..Poza tym napis malowałam odręcznie, cieniutkim pędzelkiem, na kolanach, a z nieba lał się żar.. Po dwóch i tak miałam dosyć ;)


Tego lata z zamiłowaniem rozsadzałam i mnożyłam zioła, w szczególności miętę.
Po raz kolejny niezawodne okazały się skrzynki po owocach. Środek wyłożyłam fliseliną ogrodową, na spodzie zrobiłam drenaż z kamieni i widać warunki okazały się sprzyjające, bo mięta rośnie jak szalona!

Na koniec chciałam pokazać Wam, jakie cudowne kolory przybrała w tym roku, zupełnie niespodziewanie, jedna z moich hortensji.
Na jednym kwiatostanie mienią się pastele kremu, fioletu, różu i błękitu. 






Pozdrawiam lipcowo!

poniedziałek, 2 lipca 2012

Upalnie..


Lipcowa fala upałów w natarciu...Wakacje rozpoczęte, choć większość z nas wakacji od codziennych prac i obowiązków niestety nie ma ;) Jednak już sam fakt , że jest wakacyjnie powoduje, że jest jakoś fajniej...Lato z całym swoim inwentarzem kolorów, zapachów, a także odgłosów typowo letnich, jak choćby wszechobecne warczenie kosiarek, syczenie węży ogrodowych itp.,panoszy się pięknie gdzie nie spojrzeć...
Dzień zaczyna się tak wcześnie i tak późno kończy..I mimo, że niemowlęce noce nadal do najlepszych nie należą i normalnie to po tak skromnej dawce snu człowiek chodziłby jak wczorajszy, by nie rzec przedwczorajszy, to w komitywie z codziennym słońcem, całkiem dobrze i szybko rozprawiam się z poranną sennością.

Już wiecie, że uwielbiam niecodzienne rozwiązania, niebanalne połączenia i sielskie akcenty.
Dziś pokażę coś, co zdaje się, wszystkie te elementy niewymuszenie łączy.
Lato wymusiło na mnie chwilowe odejście od wszelkich prac malarsko-stolarskich, na rzecz...jakby to nazwać...prac związanych z kwiatami..Stąd moje posty ostatnio takie ogrodowe..Dbam o te moje roślinki jak umiem i cieszy mnie każdy nowo zakwitnięty kwiat..A moimi ulubionymi nadal pozostają hortensje, lawendy i margarety.
Wpadłam na pewien pomysł, by cieszyć się kwiatami dłużej...i także poza ogrodem :)




 Nie lubię nudy, na żadnym polu i w żadnym aspekcie życia!
Szklanka wody bez jakiegoś akcentu też potrafi być dla mnie nudna..Nic nie poradzę , tak mam :/
Takie zamrożone kwiaty są jak dla mnie fajnym rozwiązaniem, są bardzo plastyczne i działają mi na wszystkie zmysły przy popijaniu wody :) Woda nabiera leciutko lawendowego posmaczku, jednak wyczujemy go gdzieś w tle, nie jest absolutnie "natarczywy". Dla miłośników lawendy ;)

Produkuję sobie na własne potrzeby takie kostki i napatrzeć się nie mogę :))


Nie przepadacie za lawendą?? ( ale czy to w ogóle możliwe ?))
Bardzo proszę...Propozycje wydają się nie mieć końca!



Okazuje się, że nawet zwykła szklanka wody w jednej chwili może stać się niezwykła :)
Może uda mi się zachować choć kilka kostek na dłuuugie, zimowe wieczory..
Taka lawendowa kostka może okazać się wtedy bezcenną...







Czy Wy też macie jakieś ciekawe pomysły jak przedłużyć żywot letnich kwiatów?

Pozdrawiam wieczornie...jednak spod jasnego nieba!