środa, 17 listopada 2010

Shabby chic frames

Pomysłów na kolejne ozdoby i dekoracje domu - cała głowa! Do tej długiej kolejki ustawiły się już  kolejne- pomysły świąteczne. I kiedy tylko mam  ku temu sprzyjające warunki, odhaczam je kolejno - a raczej losowo - jeden za drugim . Świąteczne "dziełka", które już i  u mnie powstają pokażę niebawem, oficjalnie otwierając tym samym mój  czas oczekiwania na Święta.
Od pędzla się właściwie nie odklejam...Ostatnio umilałam sobie czas przerabiając ramki, jak się nietrudno domyśleć - na shabby chic. Przyjemnie zagospodarowałam sobie nimi jedną pustą ścianę. Notabene -  w pokoju, do którego właśnie wkroczyłam...w sensie aranżacyjnym.
Ramki pierwotnie były mniej ciekawe- w końcu czego można wymagać - 2.50 za sztukę !!! :) ale dostrzegłam ich ukryte ( bardzo mocno) piękno i ku uciesze właścicieli ,wygarnęłam cały sklepowy zapas !
Powiem Wam, że największą radość sprawia mi właśnie wynajdywanie i przerabianie takich PWU ( " Przedmiotów Wątpliwej Urody" , znacie tę grupę???) . Satysfakcja jest o niebo większa!
Ramki były szaleńczo złote i srebrne . Odtłuściłam je najpierw, pomalowałam białą farbą akrylową wodną , pościerałam miejscami papierem ściernym i umieściłam w nich kilka cennych dla mnie zdjęć. Połączenie postarzonej bieli i czarno - białych zdjęć uważam za idealne. Pokojowi nadaje sentymentalnego smaczku :







Przecieranych ramek przybywa w moim domu z dnia na dzień. Bardzo je lubię i to mój sprawdzony sposób na miły nastrój w pomieszczeniach.





Pozostając w temacie, kilka sympatycznych,shabby chic'owych pomysłów dla Was:


Ten pomysł wyjątkowo mi się podoba. Mam już pewien plan na zastosowanie go w swoim domu...


Przypadkiem okazało się, że mam coś wspólnego z Pamelą Anderson ...kto by pomyślał :)



Tym niespodziewanym odkryciem kończę mój dzisiejszy wpis, życząc Wam wszystkim wspaniałej twórczości!

Hasta luego!

niedziela, 7 listopada 2010

Przedpokój

Dzisiaj chcę przedstawić moją propozycję na przedpokój, a właściwie przedpokoik.
Uważam, że przedpokój powinien być pewną zapowiedzią tego, co czeka nas w danym domu, co znajdziemy dalej. Wizytówką , małym preludium dalszego przedstawienia.
Nie lubię, kiedy przedpokój nic nie mówi, a w zasadzie go nie ma jako pomieszczenia. A może inaczej- jest, ale potraktowany po macoszemu. Sterta butów, rzucona torba czy zapomniane parasole...
Mój przedpokoik jest naprawdę maleńki, co nie oznacza, że nie można urządzić go miło, a przede wszystkim w charakterze pasującym do całości domu.
Początkowo miał tam stanąć mebelek z mojego ulubionego, francuskiego sklepu z meblami "Maisons du monde". Problem powstał jednak przy chęci sprowadzenia mebla do Polski..
Był idealny także pod względem wymiarów  :(
 Oto jak wygląda( ł).





Ale w myśl zasady którą się kieruję :" Jak czegoś nie możesz dostać - zrób to sobie sam", stworzyłam sobie coś równie fajnego. Całkiem to samo, a zupełnie co innego :)

Zaczęło się od tworzenia lustra. W końcu lustro w takim miejscu to niepodważalna konieczność!
 Najpierw oczywiście powstała rama pod wymiar:


( Tak, tak, farba już czeka obok! )
Następnie rozejrzałam się za ławeczką. Zależało mi na takiej najprostszej, surowej oczywiście.
I znalazłam, na dodatek na posezonowej wyprzedaży :)
( Zwróćcie uwagę, jak co do milimetra ławeczka pasuje do mojego przedpokoju! )
Surowizna piękna, idealna do szaleństwa z pędzlem!
Jestem zawsze bardzo szczęśliwa, kiedy coś po długich poszukiwaniach w końcu nabędę i od tego momentu w głowie mam tylko jedno "Malowanie!"
Do tego stopnia, że jak trafił mi się wolniejszy wieczór, taki jak to mówimy: " w podgrupach", nie umiałam go spędzić inaczej, jak tylko zabrać się do TEJ roboty. Nic mnie tak nie rozluźnia i nie relaksuje jak właśnie malowanie i tworzenie czegoś z niczego. Na tym chyba polega prawdziwa pasja, prawda?

Gdzieś miałam zdjęcie "przed", ale w gąszczu moich wnętrzarskich zdjęć, nie mogę go odszukać.
Ale nie trudno wyobrazić sobie taką- za przeproszeniem- goliznę.
Ważne, że są zdjęcia końcowe!

Pobieliłam , postarzyłam, przetarłam papierem ściernym...to co zwykle, klasyka można by rzec.
Pierwszy raz natomiast nanosiłam napis. Muszę się trochę w tym jeszcze rozeznać i podszkolić, ale że chciałam mieć już, natychmiast - zrobiłam po swojemu: przekalkowałam kontury napisu, a potem wypełniłam je akrylową farbą do drewna.
 Wyszło fajnie. I mam swojego "maisona" ;)
Aż szkoda mi zasłaniać teraz tego wszystkiego płaszczami :) Ale z każda kolejną porą roku nakryć wierzchnich będzie coraz mniej, więc nacieszę jeszcze oko!
Sesja jak zwykle obfita:


















Zachęcam zatem do aranżowania nawet tak małych przestrzeni.
Pamiętajcie,  że po urządzeniu każde wnętrze wydaje się większe.
Pomysł był jeszcze jeden. Przyznacie , że równie, a może nawet bardziej ciekawy. Cóż, w następnym domu ;)))



Póki co, zostawiam go już Wam. Jest ktoś chętny?
Miłego aranżowania swoich wnętrz życzę!
Pozdrawiam wszystkich wnętrzarskich zapaleńców!
a.