poniedziałek, 25 października 2010

Historia pewnej miłości...


Aranżacje wnętrz, to coś co kocham ponad wszystko...
I od kiedy tylko pamiętam, zawsze wykazywałam w tym kierunku tak zwane "ciągoty".
Najpierw własnoręcznie wykonywane domki dla lalek - tworzone gdzie popadnie. Takie przenośne - w kartonie, w których to wszystko poprzyklejane było wikolem, aby skrupulatnie zaprojektowane pokoiki i mebelki nie przemieszczały się w czasie moich wędrówek po piętrach bloku.
Dobrze pamiętam moje telewizory robione z pudełek od zapałek. Tak bardzo dbałam o moje lalki, Anitkę i Zosię, że aby oszczędzić im rutyny, zmieniałam im co jakiś czas "kanał", przyklejając nowe obrazki na "kineskop" (Najczęściej z historyjek po gumach Kaczora Donalda ).
Pewnego dnia uświadomiłam sobie, że taki przenośny dom to trochę dziecinada i stworzyłam bardziej dorosły projekt - domek ukryty w wolnej szafce mojej meblościanki ( pamiętacie te poczciwe meblościanki, z których to łóżek lądowało się w nocy w tzw. rowie??). Szyłam ( jak umiałam wtedy ) firanki, zasłonki dla lalkowego domku. Już wtedy potrafiłam być bardzo zdeterminowana w poszukiwaniu odpowiedniego wzoru. I kiedy mama nie widziała, buszowałam w jej szufladach...odcinałam sobie kawałek jakiegoś ciucha i już!
Moim przedmiotem westchnień była też pewna gablota, która stała przed Fabryką Mebli. Mieściły się w niej cudne miniatury proponowanych mebli, urządzone w kilka propozycji pokoi. I choć miejsce to było dość oddalone od naszego miejsca zamieszkania, wszystkie spacery musiały obowiązkowo zahaczać o tamto, magiczne dla mnie miejsce.


Jako nastolatka sprawdziłam wszystkie możliwe ustawienia tapczanu w moim pokoju, a także średnio raz na pół roku zmieniałam tapetę na ścianach. Miałam taki swój sposób na rodziców, że poprostu zanim oni wracali z pracy,ja już miałam z pół pokoju zdartą tapetę i...nie mieli wyjścia - musieli się zgodzić na tapetowanie!
Swego czasu odkryłam też, że wygląd szafy można bardzo łatwo i przyjemnie zmienić.( Wtedy nie znałam jeszcze tych metod co dziś!) Kupowałam więc okleinę z rolki i ciach! szafa jak nowa - raz była czarna , raz biała, zależnie od momentu dojrzewania ;)
Kiedyś to znowu , niedzielnym przedpołudniem, zaczęłam malować szafki, przypadkową farbą, jaką znalazłam w domu. I choć nie dopuszczałam do siebie myśli, że pomysł jednak nie jest najlepszy, w pewnym momencie musiałam jednak spasować. Przekluczyłam pokój dla niepoznaki i w towarzystwie rozpuszczalnika i czapki na nosie, zatarłam ślady mojego nietrafionego przedsięwzięcia.
Przeprowadzka z rodzicami z bloku do domu była dla mnie rajem. I to nie tylko z oczywistych względów., Zostałam mianowana ( a może sama się mianowałam ?) głównym projektantem i dekoratorem całego domu.
Raj był tym większy, że nie musiałam rzecz jasna za to wszystko jeszcze wtedy płacić ( Ach..co za czasy...)
Nie muszę chyba nadmieniać, że dynamika mojego pokoju była nieporównywalna z niczym...Romantyczny klimat utrzymał się jednak najdłużej. Miałam przecudną tapetę w biało-kremowe, pionowe paseczki, z wyszukanym gdzieś za granicą bortem z subtelną kokardką..Komoda - rozrysowana przeze mnie i zamówiona w wymyślonym przeze mnie kolorze u stolarza.
Obraz z weneckimi gondolami wiozłam z Lyonu autobusem, lustro na panieńską toaletkę targałam w ulewnie pociągiem. 
Fotel wnosili mi oknem z tarasu, bo wyrysowana przeze mnie forma nie zmieściła się w drzwiach.
Mogłabym opowiadać i opowiadać..
Moje poprzednie  mieszkanie w kamienicy- z jednopoziomowego przerobione na dwupoziomowe.
Style zmieniane - od nowoczesnego do sielskiego.
Nie wiem jaką drogą się to roznosi , ale zaraziłam tą chorobą mojego męża jakiś czas temu. choć stadium ma mniej groźne, bo czasem powtarza mi " uspokój się, dziewczyno". Wybacz mężu, ale obawiam się, że może być tylko ze mną gorzej! :)
W naszej kawiarni mam też nie złe pole do popisu. Kawiarnia ma 7 lat, wystrój zmieniany x razy, z czego w zeszłym roku baaaardzo konkretnie.Totalnie. A największą radością jest dla mnie często zadawane przez klientów pytanie :" Kto wam wystrój projektował ?"
Urządzanie naszego obecnego domu, w którym mieszkamy od pół roku, to już osobny temat i totalna Nirvana...
Na razie jestem wierna klimatowi sielskiemu i co rusz coś pobielam, przecieram.
Tak więc jak widzicie siedzę w tym po uszy od dawna :)

W moim ostatnim poście dopatrzyłyście się na drugim tle konsolki. Miałam ją w końcu pokazać, bo zmajstrowałam ją już jakiś czas temu.
Rozrysowałam, zamówiłam surową...


Pacnęłam tu i ówdzie...( przy okazji także inne drobiazgi )

 

No i mam!
Co prawda szukam jeszcze jakieś dużej latarni, aby choć trochę zasłonić jeszcze kaloryfer.
Tak więc aranżacja wokół nie jest jeszcze ostateczna.







Dziękuję za miłe słowa i życzonka dla mojego roczniaka! Jesteście wspaniałe!
 Atence bardzo dziękuję za wyróżnienie dla mojego bloga, którym mnie uraczyła! Atenko, otrzymać je od Ciebie to zaszczyt!!!
W wolnej chwili przekażę je dalej.

Pozdrawiam Was Kochane wieczornie.
Jestem nieustannie pod wrażeniem Waszych prac.
Od Was czerpię inspiracje i pomysły.
Tymczasem!

31 komentarzy:

  1. Witaj! Ja podziwiam Twój blog od pewnego czasu i bardzo lubie tu zaglądać! Pięknie ozdabiasz swój dom i aranżujesz wystrój:) Niech ta choroba i pasja Cię nie opuszcza:) Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale pięknie u Ciebie ;)
    Pozdrawiam cieplutko ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Powiem Ci że jak czytałam tego posta to tak jakbym o sobie czytała.Też miałam domek dla lalek zrobiony własnoręcznie w pudełku,a potem na półce,mebelki,ubranka...i tak mi zostało jak Tobie do dziś:)))uwielbiam aranżowac moje mieszkanko,szyc.Nie miałam nigdy problemu z ubiorem.Nie masz -to sobie zrób:))taka jest moja zasada życiowa.Pewnie,że nie umiem wszystkiego,ale maszyna ,druty,szydełko,igła,młotek,wiertarka i jeszcze parę rzeczy nie są mi obce:)))Sama odnowiłam sobie meble w kuchni.Dlatego bardzo lubię takie kreatywne osóbki.Piękny mebelek sobie zrobiłas:)pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudna opowieść. Ja na domek dla lalek zaadaptowałam część szafki na buty. No przynajmniej do czasu, aż mama mnie z niej nie przegoniła;) A pokój przeobrażałam pewnie podobną ilość razy, też z meblami według własnego pomysłu, albo z przemalowanymi i przemontowanymi starymi meblami i tylko szyć nie próbowałam wtedy. Wycinałam tylko formy z materiału i dawałam do zszycia mamie, bo nie pozwalała mi używać swojej maszyny. Fajne to były czasy.

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo podoba mi się pomysł na zamaskowanie grzejnika. Konsolka jest śliczna!
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. to musiał być raj tak uczestniczyć w projektowaniu wnętrz domu rodziców:)ach aż się rozmarzyłam;)
    pozdrowienia!
    Justka

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudna opowieść i taka faktycznie refleksyjna... szycie ubranek dla lalek ( łącznie z rajstopami ze szlaczkiem), firanki i dywaniki w domku, pudełka od zapałek w milionach zastosowań, ech...można by dodać młody Fronczewski i Pieczka:) Pięknieje Twój dom w oczach! Niepocieszona jestem, bo Dawidka nie ma... ale poslij mu buziaka:)
    Dla Ciebie też ślę:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Kawiarnię masz? Alez zazdroszczę!
    Konsolka piekna, fajny pomysł na ukrycie grzejnika!
    Ja jako nastolatka też szalałam wnętrzarsko, rodzicie wracaja z pracy a na caluśkim suficie co 10 cm wiszą na nitkach głowami w dół wysuszone róże, co zresztą wyglądało nieziemsko wprost! A u wezgłowia łożka stworzyłam anielskie skrzydła;]
    P.s. Odezwij sie na maila, znalazłam coś w sieci nostalgicznego dla ciebie!
    holdziak@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Masz przepiękny dom...pokaż więcej:))

    pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  10. Podziwiam, pieknie u Ciebie i bardzo pomysłowo,widać że jesteś w swoim żywiole :)
    Aga

    OdpowiedzUsuń
  11. Pokrewieństwo dusz wyczuwam, czytając dzisiejszego posta ;)
    Pokoje aranżowane w meblościankach pamiętam, a o przemieszczających się meblach w moim rodzinnym domu też nie sposób zapomnieć (zdesperowany tato, patrząc na moje wnętrzarskie zapędy, przykręcił szafy do ścian, co by mnie żadna nie przygniotła). Mama do tej pory wspomina ,że wielkie porządki zaczynałam od kartki i rysunków...aż się sama do siebie uśmiecham, jak to wspominam.

    Gdyby mój przedpokoj był nieco okazalszy , konsole zgapiłabym jak nic;)

    Pozdrawiam cieplutko

    OdpowiedzUsuń
  12. Jesteś niesamowita! Świetnie mi się czytało Twoją historię:):) Nie ustawaj, nie ustawaj!

    OdpowiedzUsuń
  13. Piekny żyrandol na pierwszym zdjęciu! Zakochałam się w nim :) Konsolka świetna, dobry pomysł na zamaskowanie kaloryfera. I ja też robiłam domki z kartonu. To była zabawa!
    Pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
  14. Droga Aniu
    Wirtualne spacerowanie po Twoim domu to dla mnie sama przyjemnosc,niezwykle klimatyczne wnetrza czarujesz.
    I masz ta smykalke juz od najmlodszych lat-tak trzymac.
    Wiesz moj maz tez czasami sie boi zostawic mnie w domu, bo znowu cos zmaluje haha.
    Dzieki za przyblizenie konsolki jest naprawde zjawiskowa.
    Pozdrawiam cieplutko

    OdpowiedzUsuń
  15. Jesteś niesamowita. Świetnie zamaskowałaś kaloryfer i jaki gust w dobieraniu dekoracji. Pięknie i jeszcze raz pięknie.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  16. znam ten ból wiecznych zmian zarówno wystroju jak i gustu:)) konsolka i wystrój wokół grzejnika bomba,widze chyba u Ciebie Ektropa-sofę,przymierzam sie do zakupu takowej ale rozkładanej,czy możesz mi napisać na moim blogu,czy to wygodne urządzenia?:))

    OdpowiedzUsuń
  17. Jeszcze nie napisałaś KOCHANA ŻONO o wszędzie pojawiających się pędzlach (mokrych), farbach (otwartych), papierach ściernych, skrawkach materiałów, szablonach i innych.. Uspokój się DZIEWCZYNO! Przemeblowanie raz na rok wystarczy w zupełności! I proszę żebyś nie przemalowała mi kiedyś samochodu...

    OdpowiedzUsuń
  18. Witaj,kiedy czytałam Twojego posta , przypomniały mi się moje przemeblowania, przemalowania ...potrzebę ciagłych zmian na lepsze ... tylko wtedy czułam się fantastycznie. I tak mi już zostało. Krążąc po domu ciągle napotykam na coś co warto ozmieni, przemalowac lub przestawić . Tak już mam:)
    Tez miałam domek dla lalek zrobiony z pudełka po butach:) Zauważyłam ,że Twoja lalka miała moje imię - jak miło.
    Poza tym , mieszkanko jest piękne.Gratuluję.
    Wszystkie kobiety z pasją łączmy się!!:)Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  19. To Ty jesteś inspirująca ze swoimi pomysłami...fantastyczne przemiany!Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  20. To się nazywa miłość! Wierna, na całe życie :) Ja dzieliłam pokój z bratem, ale miałam pole do popisu w postaci swojej komody i biurka - stało na nich zawsze tyle wszystkiego i zawsze musiało stać tak, nie inaczej (robiłam nową aranżację, krok do tyłu, głowa w prawo, pasuje czy nie, czy coś może jednak przesunąć, i tak godzinami!).

    Piękny masz dom, zawsze to mówię :) I Twoją pasję i miłość bardzo w nim widać. Konsolkę rzeczywiście zauważyłam w poprzednim poście, bardzo zgrabna i ładnie zasłania sprzęt bądź co bądź w domu nieodzowny, czyli kaloryfer :)

    Spóźnione uściski dla Twojego rocznego synka, piękne mu zrobiłaś przyjęcie!

    OdpowiedzUsuń
  21. Kochana, czasami niewiele potrafię odszukac w pamięci, ale niekiedy fragmenty wspomnień wracają do mnie niczym bumerang....pamiętam twoja kanapę i magiczna kotarkę. ach jak mi czasami tęskno za ta beztroską młodzieńczych lat.a tak juz na temat to gratulacje-konsolka jest niesamowita, cudo po prostu. odwiedź mnie please kiedyś! możesz byc nawet z zaczarowanym pędzlem.

    OdpowiedzUsuń
  22. No no konsolka wyszła super. A i obejrzałam urodzinki roczniaka, po prostu królewskie.

    OdpowiedzUsuń
  23. Ty wiesz.. ja też robiłam w dzieciństwie domki miniaturowe - w pudełkach po butach :) ale była frajda :)
    Pieknie mieszkasz :) miło móc się tak realizować :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  24. Ja chyba wolałam samochody, a budowanie garazy takie jakies mało twórcze hihi.
    Obudowa na grzejnik jest SUPER. Jesli bedę miŁa gdzie w Belgowie to jeśli pozwolisz, zgapię pomysła.
    Buziole w nocha i czytam Cie dalej.

    OdpowiedzUsuń
  25. Wspaniala historia, rozumiem Cie bardzo:).
    Konsolka urocza!Pozdrowionka cieplutkie.

    OdpowiedzUsuń
  26. fantastyczna konsola idealnie maskująca kaloryfer, pomysł rewelacja a najbardziej urzekła mnie ramka ze zdjęciem , jeśli pozwolisz chętnie odgapię ale mam prośbe , mogę dostac fotke ramki w zbliżeniu na e-mail ? dziękuję i pozdrawiam
    www.teatrdobrychklimatow.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  27. piękne....szkoda, że mój M nie pozwala nic przy grzejnikach kombinować...nawet jak ręcznik powieszę (ofkorsik nie dla dekoracji, jeno aby wysechł), to już marudzi, że obniża sprawność kaloryfera.Pozdrawiam!
    Konewka

    OdpowiedzUsuń
  28. :)) Czytając tego posta i Twoją opowieść, jak to przestawiałaś meble w swoim pokoju dziewczęciem będąc:) - przypomniałaś mi moje młode lata:) Miałam dokładnie tak samo, najpierw z mamą ciągle przestawiałyśmy meble, potem już dawałam radę sama i, jak to tez u Ciebie, zanim rodzice przyszli, już było coś przestawione, pomalowane:)I tak mi pozostało do dzisiaj. Widocznie TEN TYP (nasz typ) tak ma:)

    OdpowiedzUsuń
  29. Witaj!!


    Wspanialy pomysl z ta konsola...mam tez taki kaloryfer ,ktöry mi przeszkadza...

    Milego dnia.
    Ps. Milo tu u Ciebie!

    OdpowiedzUsuń
  30. :) pochwal się, gdzie ta kawiarnia? :) Reklama może być :)

    OdpowiedzUsuń